Ryba prosto z morza- Zapomnij!

Podczas wakacji nad morzem chętnie zjadłbyś bałtycką rybkę złowioną przez tutejszych rybaków? Raczej nie będzie to możliwe – w budkach gastronomicznych serwowane są filety wprost... z dyskontów.

 

Powodem jest cena! Właściciele nadmorskich budek i knajpek gastronomicznych rezygnują z podawania swym gościom ryb z Morza Bałtyckiego. Serwowane pstrągi, łososie i dorsze najpewniej nie pochodzą z naszego rodzimego morza, a pewność taką uzyskujemy, gdy na naszym talerzu ląduje ryba niewystępująca w polskim morzu, jak mintaj, halibut, sola, panga czy morszczuk.

wakacje nad morzem

 

Niezorientowanym turystom właściciele nadmorskich smażalni potrafią wmówić, że dana ryba jest wprost z kutra rybackiego, a tak naprawdę pochodzi z zamrażalnika lokalu. Podawane ryby są z całego świata, a kupowane są najczęściej w popularnych dyskontach i supermarketach jako mrożone filety.

 

Największe szanse na zjedzenie ryby prosto z morza bałtyckiego występuje jedynie w przypadku flądry, która jest głównym celem rybackich połowów w Polsce. Przyczyną tego stanu rzeczy jest cena – filet z dyskontu jest o wiele tańszy niż ryba z Bałtyku – oraz wspólna polityka rybołóstwa Unii Europejskiej. Za rybę złowioną w naszym morzu trzeba zapłacić więcej niż za eksportowaną.

 

Połów dorsza już się nie opłaca rybakom – za stosowanie się do okresów ochronnych dostają oni ogromne rekompensaty z UE.

 

Kutry stoją w porcie, a smażalnie oferują swym klientom mrożonki. Z tego też powodu na próżno szukać świeżych dorszy w gastro barach. Za ryby z naszego morza trzeba zapłacić nieporównywalnie więcej – jedynie prawdziwi smakosze są gotowi zapłacić ponad 50 zł za kilogram świeżej ryby, podczas gdy filet w smażalni można dostać już za 7 zł.

 

Nawet w renomowanej restauracji ciężko kupić bałtycką rybę!

Wszystkie prawa zastrzeżone // Design by elemis.